poniedziałek, 25 listopada 2013

Ciężki, pechowy dzień



Dzisiaj od rana jakiś pech nas zaczął prześladować.
Najpierw zobaczyłam martwą samicę królika, tą starszą co kupiliśmy 
około pół roku temu.
Raz u nas sie okociła, miała wtedy 4 młode, które tez niestety
padły. 
Ostatni młody biały padł we czwartek.
Szkoda mi tych zwierzaków, człowiek chodzi stara się a tu taki pech.
Samica była naprawde dużym królikiem, zapłaciliśmy
za nia 60zł. 
Także na dzień dzisiejszy została tylko młoda samica, będziemy 
ja teraz pilnie obserwować.
Mam nadzieje, że choć ona sie uchroni przed jakąś chorobą.
Koło południa mąż zadzwonił z pracy, że zwalniaja ludzi u niego
w zakładzię i że on  też dostał wypowiedzenie.
Nie wiem jakieś fatum na nas ciąży.
Gabriel ( mój mąż) będzie jeszcze pracować do końca stycznia.
A potem???
Nie wiem ciężko znaleźć jakąś sensowaną i pewną pracę.
Niby jest niedaleko parę firm budowlanych to może by się gdzieś załapać,
ale w środku zimy może z tym być problem.
Prawie przez Święta będziemy o tym myśleć.
Zobaczymy co czas pokaże.
Boję się tego co przyniesie Nowy Rok.
Staram się myślec pozytywnie wszystko dla moch bliskich.
Mąz też mnie pociesza, mówi że będzie dobrze.
Ok dośc rozczulania się nad sobą, bo musze pomóc jutro 
mojej siostrze.
Mój kochany chrześnak Oskarek daje bardzo popalic swojej zmęczonej
mamie, która nawet obiadów nie da rady przy nim ugotwać, więc
jadę na małe zakupy i jutrop ugotuje wielki gar bigosu, 
fasolki po bretońsku i może jeszcze gołąbki.
Ja sobie cos zostawie i zamroże, będzie prawie na Swięta a
jej zawioze w słoiczkach.
Będzie miała mały zapas  nie będzie myslała
co by tu zrobić na obiad.

POZDRAWIAM WAS WSZYSTKICH GORĄCO.
bARDZO DZIEKUJĘ MONICE ZA WYRÓŻNIENIE

niedziela, 17 listopada 2013

Od przybytku głowa nie boli

Od dłuższego czasu zastanawialiśmy sie z mężem czy
kupic prosiaka czy nie.
Jest to dla nas dość spory wydatek, więc trzeba było to
dobrze przemyśleć.
Może ktos powie co to jest 200 zł, dla nas utrzymujących się z jednej
małej wypłaty, przy dużym kredycie hipotecznym to naprawdę duza kwota.
Ale zabiłam ostatnio jedna gąske i sprzedałam i już wpadło do kieszeni 110zł,
a że mąż ma wspaniałego dziadka, który nam bardzo pomaga,
znalazła sie jeszcze jedna stówka i można było jechac po prosiaczka.
A raczej maciorkę, była najwieksza ze stadka to właśnie ja my zabrali.

Nawet nic się nie bała i można było ja pogłaskać.
Może będzie spokojnym zwierzakiem.
Prosieta są cały czas w cenia, ale opłaca sie zainwestować to 200zł, a potem
po pół roku delektować się smacznym mieskiem i wyrobami.
We czwartek pierwszy raz skubałam gęś, bardzo sie tego obawiałam, ale piórka super
odchodziły od  skóry.
Została jeszcze jedna gąska, ale to juz my ją zjemy.
Nawet nie wiem jak smakuje gęsina i jak ja przyrządzic.
Może macie jakies wypróbowane przepisy???
czekam na odpowiedzi.
Jeszcze może w tym mieciacu nasz trykus pójdzie pod nóż, tylko
musimy znaleźć kupca.


Bedzie pewnie na nim jakies 30-40kg, więc troche grosza wpadnie, będzie na opał,
bo jeszcze nic prócz drzewa nie mamy.
Kozy maja eraz więcej miejsca w stajni, w piatek z mężem rozbiliśmy
stare klatki po królikach i teraz maja dużo miejsca.
Bodzia musimy wiązać w stajni bo Mela i Nela nie mogą przy nim sobie spokojnie
zjeść bo je wygania od paśnika.


Jeszcze jutro tylko dziury zakleję i pomaluje im w stajni i będa miały full wypas:)
Pozdrawiam wszystkich czytelników.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Długiiii weekend?????

Ja go niestety nie miałam, ale to i dobrze nie lubie bezczynnie siedzieć.
Wole w tym czasie coś zrobić pożytecznego, taki nasz urok życia na wsi, że
jak tylko pogoda dopisuję, staramy się to wykorzytać.
A sobota własnie u mnie taka była.
Od rana zapowiadała się piekna pogoda.


Tak było a 8 rano, a pól godzinki później juz tak
Mgła bardzo szybko opadła i było bardzo ciepło jak na listopad.
Nawet jakiś motyle z domu się obudził i biedronki

Rano przyjechał teść i razem z mężem poszli ciać drzewo.
A jest tego dużo. Tydzień temu przyjechali panowie z energetyki
i poobcinali te większe gałezie, które sa już tak duże, że zagrażają liną
energetycznym.
Poszli nam na ręke, gdyz nie mamy takiej drabiny, żeby dostac się tak
wysoko i takich długich lin, żeby spuścić te gałęzie bezpiecznie na ziemię.
Nazbierało się dośc sporo tych grubszych i tych ciększych gałęzi.

W sobote przywieźliśmy 3 wozy tych grubych.
Nedzielę przeleżałam z Ania w łózku, dopadła nas gryba jelitowa czy żołądkowa.
Jak zwał tak zwał, ale nas wymęczyło, dobrze że mąz coś tam potrafi upichcić.
Rosołek był na taka chorobę wystarczy.
Dziś pogoda od rana barowa, leje i wieje.
Słońca nie widać.
Dziś też teśc przyjechał i resztę cienkich patyków z mężem zaczęli wozić, ale dośc mocny
deszcz ich przegonił.
Wiem może ktos powie,że przecież dziś Święto NIepodległości, ale chyba u nas na wsi
taki zwyczaj, że każdy coś koło domu się pokręci i cos porobi.
Każdy szuka tylko chwili wolnego na porządki, jeden sasiad zbiera resztę jabłek
dla zwierząt, drugi myje auto ( choc deszcz sam to zrobi), u  kolejnego córka myje okna, gdyz
sam nie da rady.
Z daleka widać rolnika co zbiera resztki rzepy.
Więc uważam,że i my tez możemy uzanć ten dzisiejsz dzień jak dzien roboczy i coś porobić.

Nela robi się coraz bardziej okrągła, więc mam nadzieję, że to oznaki ciązy.
Mela ma mniejszy brzuch, ale Bodzio później się nia zainteresował.
Owce też chyba kotna, bo trykuś juz wcale się nimi nie interesuję,
i stał się bardzo łagodny.



piątek, 8 listopada 2013

MOJE MARZENIA

Moim marzeniem odkąd kupiłam Mele i Nele jest
posiadanie kóz anglonubijskich, lecz cena mnie przeraża.

Są naprawdę śliczne ale w mojej okolicy pan za samiczke  8-miecieczną
zażyczył sobie 2 tys.
Aż mnie zatkało.
Ale potem popatrzałam na inne ogłoszenia z calej Polski i wszędzie jest taka cena.
Może kiedyś będzie mnie na nie stać :(
Wiem że niektórzy z was posiadają taka rasę kóz i mam pytanie czy też tak dużo
płaciliście za nie.???
Chciałabym tez napisać że bardzo podziwiam Monikę z http://powr-t.blogspot.com/
która mi  bardzo zaimponowała tym, że chce przeprowadzić się w inne miejsce.
Czeka ja dużo  pracy ale nie będzie sie musiała użerac z dziwnym sasiadem.
Nie rozumiem takich ludzi, mieszka na wsi i zwierzęta mu przeszkadzaja.
Ale teraz niestety ludzi ze wsi robią się bardziej jak miastowi, śmierdzi im
od zwierząt, dziwia się że wogóle ktos jeszcze cos chowie.
Dobrze że moi sąsiedzi są inni, sami maja krowe i swinki.
Czasem tylko moi bliscy coś tam powiedzą, ale jakos mi to jedym
uchem wlatuje a drugim wylatuje.