wtorek, 15 października 2013

W końcu pisze....

Witajcie. Przeprasza, że tak długo nie pisałam ale padł mi laptop i musiałam
odkurzyć stary komputer.
Na szczęście prawie od razu  odpalił.
Zeszły tydzień przeleciał jak nie wiem, pogoda dopisywała, więc większośc czasu spędziliśmy
 na pracach na dworze.
Ale wszystko po kolei.
CZWARTEK:
W tym dniu, jak pisałam z reszta w poprzednim poście pojechałam na targ do Wadowic.
Bardzo sie cieszyłam, ale radość nie trwała długo, gdyz korki były ogromne.
Jak to bywa u nas w Polsce nasi drogowcy biorą się za remonty dróg na jesień.
I tak jakieś 6 km wlekłam się jak ślimak, i tak zamiast 25-30  minut jechałam prawie godzinka.
Jak pech to pech.
Nie robiłam żadnych zdjęć bo nie było prawie żadnych zwierzaków, tylko pare kur i królików.
Myślałam, że może jeszcze kupie pare kaczek, ale juz chyba za późna pora.
Były tez prosięta ale cena jednak jak dla mnie za wysoka- 200-220zł za sztukę.
Kupiłam tochę warzyw
10 kg marchwi- 6zł

2 worki kapusty juz posiekanej około 10kg w worku po 10zł


worek cebuli
Kapustę zaraz popołudniu zakisiłam  beczce. Dzieci miałym radoche z deptania.
Wziełam też 2 worki suchych bułek.
I 2 miotły bo nie mialam czym na palcu zamiatac bo moje kózki zjadły wszyskie.
teraz będę mieć nauczkę i chowam je w piwnicy.
Nie mogłam się powstrzymać i kupiłam firanke do kuchni a 20zł. więc
chyba nie przepłaciłam.

Tyle na czwartek.

PIĄTEK:
W piątek w sumie nic ciekawego się nie działo, dom, pranie, obiad.
a była bawić mojego chrześniaka Oskarka, bo siostra chciała jechac do fryzjera, a nie maił jej
kto przypilnowac małego.
Ale z niego łobuz.
Kto to widział dziecko niecały miesiąc w wcale spać nie chce.
Ale dałam rady, choć przez te 3,5 godz. wymęczył mnie jak nie wiem.
Na obiad zrobiła dzieciakom kluski z jabłkami tzw. kładzione.
Sa bardzo pyszne i szybko się je robi.
Ciasto wygląda jak takie jak na naleśniki tylko bardzo geste i potem je się
kladzie do wrzącej wody.


Może nie wyglądaja na ładne ale są za to bardzo smaczne.

SOBOTA:

Od rana jak to w ten dzien porządki w domu.
Dzieciaki po śniadaniu poszly na pole pomagac tacie przy rabaniu drzewa.
Ja za to postanowiłam zrobić na niedziele swojski makaron, wyszedł troche gruby, ale nie maiłam maszynki
i kroiłam go nożem.


Ale w niedziel wszystkim smakował, więc zrobie go znowu.


 A na obiadek w sobote zrobiła placki ziemniaczane z sosem i mięskiem.



Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że będę częsciej pisać ale to zależy od mojego staruszka komputera.


1 komentarz: