sobota, 28 września 2013

Zimno, słonecznie i grzybowo


Dziś piękna jesień za oknem.
Słońce u nas świeci, ale czuć już chłodna jesień.
Z rana poszliśmy całą rodzinka na grzyby na lasku obok naszej
łąki. Po wczorajszym babskim wieczorku u koleżanki
z podstawówki, chwila spaceru na świeżym powietrzu jest jak zbawienie.
Oj troche lampek wina poszło, ale było super i warto było jechać o pogadać
o starych szkolnych latach. Dzieki dziewczyny.
Ale cóż trzeba juz wrócić do rzeczywistości i  do mojego życia na wsi, którego
nie zamieniłabym na żadne inne.
A więc nazbieraliśmy wiaderko grzybów, takich podgrzybków bardziej,
bo ciężko inne było znaleźć.
Zawiozłam ja mojej mamie, gdyż u mnie niestety tylko ja je jem.
Jutro znów pójdziemy  tylko w inne miejsc, może coś znajdziemy i zrobię zdjęcia.
Kózki wyjadaja resztki trawy na placu.


Gęsi nie mogą znaleźć sobie miejsca, brakuje im chyba towarzystwa kaczek,
których już nie mamy.
Czują się samotne i szukają jakiegoś zainteresowania z naszej strony.
Ledwo wyjdziemy na pole zaraz do nas lecą i próbują  z nami pogadac
po swojemu.
Śmiesznie to wygląda.
Aż żal mi je będzie zabijać, bo takie towarzyskie są.

Kury domagają się wyjścia z ogrodzenia na plac, ale za dużo szkód robią, więc niestety
muszą siedzieć na kratkami.
Taką pogodę chcemy jak najdłużej, w piecu tylko mąż na wieczór przepali, ale
 tak to jeszcze nie trzeba. Dzieci są juz duże to nie musi być jakoś bardzo gorąco w domu.
Dziś już wam nie przynudzam, tylko troche zdjęć dodam,
i przepraszam za chaotyczny wpis, ale to wino jednak długo trzyma.
Życzę miłego weekendu.



wtorek, 24 września 2013

Jak nie urok to......

Weekend był męczacy, ale warto było.
Cieszyliśmy się z ilości i jakości mięska.
Ale nasza radość nie trwała długo, wczoraj rano padł nam jeden młody króliczek,
a gdziś kolejny. Staś aż się popłakał i do przedszkola nie chciał iść.
Powiedział, że lepiej to sprzedać bo tylko zdychają.
Aż mi się go żal zrobiło, bo on taki uczuciowy do tych naszych zwierząt.
Nie wiem co to za jakaś plaga, sąsiadowi też padły młode.
 A takie ładne były, zostały  bialutkie.
Jakaś ta jesień pechowa.
U mężą w pracy coraz gorzej, trzeba szukać innej pracy ale gdzie teraz znaleźć coś konkretnego,
Albo bez umowy albo zlecenie.
A tu opału na zime nie ma jeszcze, to opłaty.
Masakra jakaś w tej Polsce.
Bez znajomości nie znajdzie się pracy z dobrym zarobkiem.
Mąż myślał o kopalni ale tam to bez szans sie dostać.
Ale mam nadzieję, że uda mu się dostac do jakiejś pracy.
Dobrze że mamy zapasy swojego jedzenia to przynajmniej nie będziemy
chodzić głodni.
Ale trzeba być dobrej myśli, choć spać  po nocy nie mogę.
Pozdrawiam was serdecznie i dziekuję za każdy komentarz.

Przyroda jest tak pospolita na wsi, jak ludzie w mieście.


Niech na całym świecie wojna,byle polska wieś zaciszna,byle polska wieś spokojna.


Pan Bóg stworzył wieś, a człowiek miasto.

niedziela, 22 września 2013

Padam na twarz ale warto było:)

W końcu moge odpocząć i napisać wam o ostatnich dniach.
Dzieciaki spały spokojnie u teściów, a tak sie martwiłam, a one nawet
o nas nie wspomniały. Oj ciężko sie pogodzić z tym, że już
nie sa takie malutkie i teraz częściej ich nie będzie na noc w domku,
bo tak im się spodobało u dziadków, że w piątek znów chcą jechać na
nockę :(
Ale nie będę im zabraniać, choć męzowi to nie pasuje brakuje mu córeczki.
Wogóle piątkowy  wieczór był dziwny, cisza, spokój, nikt nie biega dziwne uczucie.
Duży dom a pusty.
W sobotę rano jak przyjechałam do teściów to syn tylko,, Cześć mamo!"
Córka to samo. A my z męzem cóż trzeba iśc pracować.
Dzień ten był męczący. Od 6 na nogach.
W domu dać zwierzaka jeść i potem do teścia, bo tam my zabijali świnkę.
Było troche prac, ale więcej mycia garów.
Pan Sylwek to dobry masarz ( chyba dobrze napisałam) choć samouk, robi powoli, lecz
bardzo dokładnie i przede wszystkim smacznie.
O 18 bylam w domu, ale jeszcze robiłam pieczeń w piekarniku.
Bardzo smaczna, w środku polędwiczka a naokoło mięsko takie jak
do kiełbas.

tak mi zeszło do 20, bo jeszcze tłuszcz na smalec wytapiałam.
Boczek był dość tłusty, ale smalec sie przyda.
Dziś mąż do południa poprzywoził wszystkie wyroby i miesko,
które porcjowałam parę godzin.
Ale juz skończyłam.

Zapasu jest sporo, świnka ważyłam prawie 130kg.
Wyroby wyszły super, jeszcze tylko na boczek
trzeba będzie poczekać.
Szynek nie będziemy robić, u nas za bardzo nie lubią,
wola jak zrobię mięsko w piekarniku, lub po prostu ugotuje we wodzie
z ziołami.
Oczywiście rodzice i teście tez dostali po trochu z każdego
rodzaju mięska i wyrobów.


U nas zawsze to robimy. Mama zabija brojlery to mi daje nawet ze 4 sztuki, a ja znów
mięsko ze świnki czy kaczki.
Z teściami też sie dzielimy, a oni to wogóle nam dają dużo.
Co roku ze 2 prosiaki, zależy jak często im sie maciora oprosi.
Teraz teść nie bedzie miał prosiąt, może w przyszłym roku.
Ale myślimy, żeby kupić sobie, choć u nas cena to ponad  200zł,
a w innych regionach Polski można kupić na 140-160zł.
Wiadomo cena wysoka, ale jednak opłaca się kupić i parę miesięcy chować, bo
mięsa i wyrobów jest dużo.
Mam całą zamrażarkę 120l pełną i 3 półki w lodówko-zamrażarce.
Dodam, że nasza świnka była hodowana bez paszy, na zboż
u, trawie i odpadach z domu.
Mam nadzieję, że tym dłuższym postem nie zanudziłam was.
Dziekuję za wszystkie komentarze i wejścia na bloga.
POZDRAWIAM>




piątek, 20 września 2013

Dziwny dzień


Dziś jakoś dziwny dzień.
Nie ma już kaczek, nie ma Boczka.
Ledwo z nim dojechali do teścia, bo tak się zestresował,
że  deski urwał w dwukołówce.
Ale nie uciekł, naszczęscie.
Rano jeden bialutki młody króliczek padł.
Nie wiem dlaczego, a tak ładnie sie chował.
Dzieciaki pojechały na noc do dziadków.
Narazie czekam na telefon, jakby trzeba było po nich jechać.
Pierwszy raz nie ma ich w domu na noc.
Ale cicho i smutno.
Mam nadzieję, że zasnę.
Będę myśleć cały czas czy już śpią, czy Ania nie płacze.
Jedyną wesołą wiadomością jest to, że wylosowali mnie do testowania
kosmetyków dla mamy i dziecka.
Jestem zarejestrowana w SampleCity można tam różne rzeczy testować.
Raz już dostałam herbatki do testowania.
POlecam gorąco.
Dziś mąż znalazł dużego grzyba, chyba  zaraz zrobię
sobie jajeczniczkę, bo tylko ja jem grzybki.
Może nie będę mieć halucynacji.:

POlecam też Streetcom

Tu też można testować rózne produkty

czwartek, 19 września 2013

Słoiki, sałatki i inne gadki:)


Dziś znów pada, więc mam czas żeby napisać coś nowego i nie nudnego:)
Od rana pełna mobilizacja i mycie słoików.
Pisałam już wcześniej, że niedaleko mnie można oddać słoiki
i za to wziąć sobie sałatki.
Więc na noc zostawiłam je w wannie pełnej wody, żeby etykietki
się namoczyły i łatwo oderwały.
Tak więc narazie umyła i oczyściłam ich około 60sztuk różnej
wielkości.
Popołudniu wraz z mężem pojechaliśmy  do wytwórni warzyw Felix,
maja nawet stronę internetową.
Trochę pobłądziliśmy ale życzliwi mieszkańcy pomogli
nam odnaleźć to miejsce.
Tam pani wyceniła każdy słoik, od 0,10 zł za malutkie do 0,60zł
za litrowe.
Tak nazbierało się około 15zł i mogłam wybrać sobie 7sztuk różnych sałatek.

Mają tam naprawdę duży wybór.
Zawsze to jakiś zapas na zimę, bo w tym roku ciężko z warzywami.
W przyszłym miesiącu też się tam wybiorę.
Będąc w Frydrychowicach miało się wrażenie jakby czas się tam zatrzymał.
Jest tam wiele gospodarstw starego typu.
Kaczki, kury gęsi chodza po całym placu, pasa się kozy z owcami.
To znów krowy na łańcuchach, naprawdę sielski widok.
I teren fajny, pełno pagórków, nie wiem jak tam z zimę wyjeżdżają.
Jutro żegnamy Boczka, teściu przyjedzie po niego
traktorem i zawiezie do siebie, bo w sobotę będziemy bić ta świnkę.
U nas niestety nie ma miejsca, nie ma pieca i wędzarni.
Już nie moge doczekać sie wyrobów.
Dziś już też zrobione zakupy na świniobicie.
Kupione jelita naturalne i sztuczne, sól, kasza przyprawy.
Wogóle pani, która jakieś 2 lata temu założyła niedaleko nas działalność
ma wiele rzeczy do kupienia i w przystepnej cenie.
Róznorodność przypraw, których czasem w sklepie nie idzie kupić.


Ma tez swoja stronę internetową i na allegro też sprzedaję.
Tu jest adres.
Pozdrawiam i odezwe sie pewnie po świniobiciu.

wtorek, 17 września 2013

Swojskie jedzenie-najlepsza rzecz

Witam zacznę od tego, że w końcu po raz pierwszy zostałam ciocią.
Ma na imię Oskarek i jest przecudowny.
Weekend był udany, piękna pogoda, a dziś deszczowo i
chyba będzie tak dłużej.
A tu ziemniaki trzeba wykopać.
No cóż uroki zbliżającej sie jesieni.
W niedzielę rodzinka nie mogła się powstrzymać i musiałam
zrobić na obiad królika.
Zajadali jak nie wiem.
Sama byłam zdziwiona, że taki dobry mi wyszedł.
 Ale co swoje to swoje.
Na kolację także swojskie jedzenie choć nie do końca.
Brakuje jeszcze domowego chleba ( może macie jakieś sprawdzone przepisy na chleb
tylko, że ma piekarnik elektryczny, ale może też w takim pieczecie, chętnie wypróbuje wasze
przepisy, możecie wysłać mi na maila, będę wdzięczna) i brakuje sera, ale w przyszłym roku na pewno
sie to zmieni.

Nie ma to jak własne ogórki i boczek, kiełbaska i szynka.
Ta narazie od teścia, ale w niedzielę już będzie z naszego Boczusia.
Nasze kury szaleją z ilością jaj.
W poniedziałek przyniosłam jakiegos giganta a nie jajo.
Pytałam męża, czy nie wie która kura nosi takie duże, a on  na to
,,Szukaj tą z dziurą w tyłku."

I jeszcze na koniec chcę wam pokazać nasze arbuzy,
zapomniałam wam pokazać ostatnio jak robiłam porządki w namiocie.



Szkoda, że tylko dwa ale mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie więcej,
bo sa naprawdę słodkie i soczyste.
Pozdrawiam i czekam na maile.



sobota, 14 września 2013

Pacowita sobota...

Dziś sobotnie popołudnie bardzo pracowite.
Ale dzieki mężowi pospałam sobie aż do 8, bo miał wolne więc
on zajął się porannym rytuałem u zwierząt.
Potem owce i kozy poszły się paś a my posprzątaliśmy im w
oborach.
Troche tego jest i nie ma tego gdzie wywieźć, ale teść chyba
w październiku sobie weźmie na stajanie.
Będzie dobry nowóz.
Dziś mąż zabił 4 króliki, bo małe były nie chciały rosnąć.
Ich matkę też bo raz tylko miała młode, raz tylko jednego miała i jeszcze matrwy
a teraz wogóle się nie okociła, choć 2 razy była u samca.
Ale mała rasy tych królików, więc nie ma co rozżalać się.
Na wiosnę kupiliśmy samicę z tych większych ras,ma 4 młode i ładnie rosną.
Coś zapasu będzie na zimę

Już mi ślinka cieknie, bardzo lubimy króliki.
Ich mięsko jest cudowne.
Wczoraj miałam jakąś wenę twórczą i pierwszy raz próbowałam upiec
placka drożdżowego i o dziwo sie udał.
Ciasta narobiło mi się tyle, że zrobiłam jeszcze w małych brytfannach.
Tu jeszcze surowe połowa z białym serem a druga z brzoskwiniami

tu już gotowy

Po godzinie prawie połowa zjedzona

Jedno z dżemem wiśniowym i brzoskwinie drugi z jabłkami i cynamonem 
Jestem zadowolona z efektów, i że smakuje rodzinie.
Mam teraz nadmiar jaj, więc częściej piec placki.
Moje kury szaleją z noszeniem i codziennie sa 4 jaja czasem nawet 5.
Pozdrawiam wszystkich.

piątek, 13 września 2013

Zimno, deszczowo i pochmurnie


Dziś ziąb okropny.
Na polu ledwo 10 stopni, ciężko się
przyzwyczaić, gdyz wczoraj było
prawie 20, słonecznie, bezwietrznie.
Nawet moje ptaki leżą w kupie bo im zimno

Ale cóż jesień niestety nadchodzi i jest coraz bliżej.
Zapasy na zime zrobionę, więc nie ma się co martwić.
Jeszcze tylko węgiel przywieź, ale to co po trochu co
miesiąc bo jak zawsze chodzi o finanse.
Ale sprzedam coś kaczek i gęsi to zawsze jakaś kasa wpadnie.
Niestety wrzesień zawsze pełen wydatków.
A w przedszkolu zaszaleli z książkami. Za Stasia ( 6 lat) same ksiązki 140zł
a dla Ani ( 4 lata) ponad 70zł.
Jakaś masakra a jeszcze ubezpieczenie( po 40zł ) i na przybory.
Ale to juz w październiku. To choć tyle.
W tym roku obrodziły nam brzoskwinie, ale co z tego
jak bardzo malę i skórki taki czarne mają, twarde.
Praktycznie większość do wyrzucenia.
Może macie pomysły co to jest. Czy jakaś choroba?
A może temu,że nie były pryskane, albo już sa stare.
Zobaczymy co będzie w przyszłym roku.

Jak będa nadal takie to sie je zetnie i kupi nową odmianę.
Wczoraj jeszcze robiłam  ostanie porządki w namiocie foliowym.

Ogórki juz wyrzuciłam, juz zeschły.
Wogóle w tym roku marnie ich było, zaledwie 30słoików
zaprawiłam, a w zeszłym roku samych kiszonych miałam 90s sztuk.
Ale dokupowałam w sklepie, ale w tym roku ceny była takie wysokie, że sobie
odpuściłam.
Mam bardzo dużo słoików nie wiedziłam coz nimi zrobić.
A dzięki siostrze dowiedziałąm się, że w niedalekiej miejscowości
można oddać puste, oczywiście czyste słoiki, różnej wielkości, które mają
określona wartość. NIe da się ich wymienić na pieniądze, ale za uzbierana wartość
zamienić na sałatki, ogórki konserwowe, przeciery z warzyw.
Mam zamiar tam sie w przyszłym tygodniu przejechać i wam napisze co ciekawego tam mają.
Zawsze to na zimę jakiś zapas.
Dobrze dziś już kończę, bo pewnie zanudzam.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i czytających.
Ja także staram się codziennie sprawdzac czy każda z was coś napisała.

środa, 11 września 2013

No i zaczęło się!!!!

Tydzień przedszkola minął spokojnie
a tu w poniedziałek zaczęło się.
Dzieciaki wróciły zgrzane, zakatarzone i w nocy
gorączka.
Ale szybko dostały po syropku i witaminkach i we
wtorek mogli znów iść do przedszkola.
Niestety ale takie uroki, zawsze jakieś dziecko
przyniesie wirus i zarazi inne.

Wczoraj pogoda wspaniała była
myślałam, że dziś zrobie dużo rzeczy na polu
i okna przez zimą chciałam umyć ale niestety deszcz i deszcz.
Udało mi się zabić tylko 2 kaczki na sprzedaż oczywiście, ktoś
będzie cieszył się pysznym rosołkiem.
Prawie zdążyłam przed ulewą.
Niestety nie mam za bardzo gdzie skubać ptaków,
więc robiłam to na polu.
Zostały jeszcze 4 ale mam zamiar dokupic jeszcze 10 kaczo-gęsi.
Do zimy prawie się uchowią.
A w następną sobotę wielka uczta świniobicie-
będzie dużo mięska i wyrobów.
Wkleję na pewno zdjęcia z pysznych wyrobów.
Zapasy na zime trzeba zrobić, ale jest w czym wybierac.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających.



poniedziałek, 9 września 2013

Udany weekend

Te miniony weekend należał do naprawdę udanych.
Pogoda dopisała, słoneczko grzało i całe dnie
spędziliśmy na podwórku.
W sobote jak zwykle porządki w zwierząt i w domu.
Powoli kopiemy kopaczkami ziemniaki, choć jest ich tyle
co wcale i sa strasznie małe.
Coś zjedzą zwierzaki a my kupimy sobie pare worków takich
większych ziemniaków.
W niedzielę od rana miła niespodzianka.
Bodzio zaczął amory z Nelą, ta na początku się opierała
ale potem pozwoliła mu na czułości>)
Nawet sama za nim latała, widocznie mało jej było.
Ale ciesze się,że tak szybko się Bodzio zaklimatyzował u nas
i od razu przeszedł do rzeczy.
Teraz jeszcze Mela i potem tylko czekac czy dziewczyny będą
mieć młode.
Z tych miłosnych igraszek kóz nawet tryk był zadowolony i sam
zaczął romanse z wszystkimi 3 owcami.
Po obiedzie poszliśmy na długi ponad 2 godzinny spacer po
naszej okolicy.

Dzieciaki bawiły sie świetnie, nawet znaleźliśmy 2 nie duże grzyby.


Taka pogoda jak wczoraj mogła by być od listopada, fajnie by było
lecz dziś już niestety deszczowo od samego rana.
Ale deszcz potrzebny bo jest bardzo sucho.
Życzę miłego początku tygodnia .
Pozdrawiam wszystkich czytających.



piątek, 6 września 2013

I jest nasz Bodzio!!!!!

I w końcu przyjechał do nas koziołek...
Ale to potem.
Dzień wogóle zaczął się wspaniale,śliczne pogoda, słońce świeci

Piękna pogoda od rana

Opadająca mgła

Weszłąm na taras popatrzeć na mgłę i słoneczko a tu niespodzianka
A łące naprzeciwko naszego domku wyszły sobie sarenki, pasły się choć mnie widziały
Cudny widok, dawno juz nie było u nas tych zwierzątek.
Ten rok chyba im sprzyja i jest ich duzo.
Pasące się sarny
Piękny początek pracowitego dnia.
Od rana jakas zabiegana, rano dzieci do przedszkola, potem szybko  z mężem daliśmy jeść zwierzaką
i do chirurga mąż do kontroli ( miał stłuczoną rękę, ale wszystko dobrze), odebrać
dowód rejestracyjny, a tu wszędzie kolejki.
Ledwo my zdązyli na 13 po dzieci do przedszkola.
Szybko obiad i nastała ta chwila.
Pojechaliśmy po koziołka.
Nasze kózki cos chyba od rana przeczuwały bo jakieś niespokojne były.
I przywieźlismy slicznego capka:)
Urodził się w lutym, więc wiekowo jest jak Mela i Nela.
Bałam się jak zareagują kozy, ale okazało się,że wogóle go zignorowały.
Nela (ta cała biała) trochę na bok się odsuneła, ale nie robiły sobie nic,
więc razem ich zostawiliśmy w stajni.
Potem krótki spacerek po podwórku i cały czas razem się
trzymały.
Mam nadzieję, że Bodzio sprosta oczekiwanią Meli i Neli,i że
nauczy się być przywiązany na łańcuszku, bo u poprzedniego
właściciela chodził cały czas luzem z innymi kozami.
Życzę miłego i ciepłego weekendu.